Bardzo trudno sobie wyobrazić Kruszwicę bez Mysiej Wieży. Niewiele jednak brakowało, abyśmy mogli ją oglądać tylko na dawnych rycinach. Tą mało znaną przez nas współczesnych historię przekazał w początkach XIX wieku żołnierz, poeta i dramaturg Julian Ursyn Niemcewicz w swojej książce o podróżach historycznych. W czasie jego bytności w Kruszwicy gościł go ówczesny proboszcz parafii Kruszwickiej ksiądz Osiński. 18 czerwca 1657 roku opuszczający zamek Szwedzi burząc i paląc zamienili go w olbrzymią ruinę. Potężna narożna wieża pozostała jednak na miejscu mając wypalone wnętrze. Warowni już nigdy nie odbudowano i przez długie lata olbrzymie rumowisko górowało nad okolicą. W roku 1772 w czasie pierwszego rozbioru Polski po nasze miasto sięgnęli Prusacy. Nowy dziedzic Kruszwicy Niemiec Heyne swoje panowanie rozpoczął od chciwego pozyskiwania cegieł z gruzów warowni. Kiedy pobudował dla siebie z zamkowej cegły dwór oraz folwark i browar bogacił się dalej sprzedając pozyskiwany budulec do budowy kamienic w Inowrocławiu. W wyniku takich praktyk z warowni pozostała tylko potężna narożna wieża. Ale i ona mała wkrótce zniknąć z naszego krajobrazu. Zaczęto nawet wybijać olbrzymi otwór przez co sama konstrukcja wieży miała się zawalić. Okoliczna szlachta polska zaczęła słać listy do króla Prus Fryderyka II ze skargami na niecne praktyki Heynego. Zdążono w ostatniej chwili, a Fryderyk II będąc wielkim miłośnikiem zabytków nadał ocalałej wieży taki właśnie statut. Heynego zobowiązał do naprawienia szkody poprzez zamurowanie już wybitego otworu. Niestety wykute wcześniej cegły zostały sprzedane, więc otwór zamurowano nowymi cegłami o wymiarach mniejszych niż gotyckie. Dzisiaj, gdy uważnie się wpatrzymy w ceglaną podstawę wieży to widzimy właśnie te cegły, które swoja powierzchnią oznaczają olbrzymi rozmiar owej dziury. W ten sposób można zweryfikować historię pisaną z stanem faktycznym. Mimo, że wieża ocalała to jeszcze długo nie można było wejść bezpiecznie na jej szczyt. Wypalona bez schodów i dachu z powoli wykruszającym się szczytem przyciągała polskich podróżników szukających śladów początku polskiej państwowości. Najodważniejsi z nich chcąc podziwiać nadgoplańską okolicę ryzykowali życiem wchodząc po wysokich drabinach, które musieli sobie sami przestawiać z poziomu na poziom w środku wieży. Po tym jak zaczęto wykorzystywać kolej oraz transport wodny do zbiorowych wycieczek do Kruszwicy w 1895 roku Prusacy zamontowali drewniane schody na szczyt Mysiej Wieży udostępniając ją zwiedzającym. Od tego czasu Mysia Wieża przetrwała wielkich władców, systemy państwowe i polityczne do czasów nam współczesnych służąc cały czas turystom i mimo, że myszy nie mogły w niej zjeść okrutnego Popiela pozostała na zawsze Mysią.
Materiały źródłowe:
„Juliana Ursyna Niemcewicza, Podróże historyczne po ziemiach polskich 1811-27”
Paryż 1857 „Kruszwica” Edmund Callier Inowrocław 1895.