
W dniu 20 stycznia 1945 roku mieszkańcy Kruszwicy usłyszeli kanonadę z kierunku Radziejowa, który z racji swojego położenia był broniony przez niemiecki pułk piechoty. Sołdaci po krótkiej walce zdobyli miasto tego samego dnia. O świcie 21 stycznia mieszkańców zaniepokoiły dwie silne eksplozje. Niemcy wysadzili jednocześnie dwa mosty drogowy i kolejki wąskotorowej. Mimo tego faktu Armia Czerwona zajęła tego ranka Kruszwicę nie napotykając żadnego oporu wyzwalając Ją spod okupacji niemieckiej. W dniu tym mieszkańcy odetchnęli z ulgą mając za sobą lata upokorzeń, strachu i cierpień jakich doznawali od Niemców. Niedobitki niemieckich maruderów z rozbitych jednostek próbowały przedostać się w kierunku Poznania. Nie wszystkim się to udało wielu schwytanych zostało rozstrzelanych w miejscu schwytania przez czerwonoarmistów tak też się stało w Janowicach. Według przekazu przy stacji kolejowej rozstrzelano kolejarza Niemca. Pierwsze wypowiedziane słowa do Kruszwiczan przez wkraczających Bojców były w formie zapytania czy są Niemcy i gdzie są. Czerwonoarmiści po blisko tygodniowej ofensywie i przebyciu w boju kilkuset kilometrów nie przedstawiali sobą najlepszego widoku. Nauczyciel historii śp. Pan Hauziński, który był świadkiem walk w Inowrocławiu porównał ich wygląd, a było to w latach 80 XX wieku z traktorzystą po 12 godzinnej orce (dzisiaj takie porównanie nie za bardzo pasuje do dzisiejszej pracy w rolnictwie), a więc piekielnie zmęczeni śmierdzący mieszaniną gazów prochowych, ropy i alkoholu umorusani w smarach prawdopodobnie była to wazelina, która chroniła przed mroźnym powietrzem. Mieli tego smarowidła pod dostatkiem i jak przekazywał nam dalej w swoich wspomnieniach z tamtego czasu nasz nauczyciel Bojcy jadący na pancerzach czołgów widząc małych chłopców nie mając nic innego więcej rzucali w ich kierunku okrągłe pudełka z wazeliną. Wracając do Kruszwicy to od najmłodszych lat słyszałem w przekazach o przeprawiających się po lodzie przez Gopło czołgach w okolicy wysadzonego mostu drogowego
Po rozmowie z trzema naocznymi świadkami tamtych wydarzeń doszedłem do wniosku, że przeprawa czołgów po zamarzniętym jeziorze była w tym miejscu niemożliwa. Lodem przeprawiały się za to lekkie pojazdy, wozy konne i lekka artyleria. W celu ułatwienia wjazdu na zachodni brzeg używano wciągarki z pobliskiego byłego gospodarstwa rybackiego p Ryczka. Już cięższe samochody z obciążeniem typu Stydebaker powodowały pękanie lodu, a próba przejechania po lodzie czołgiem typu Sherman zakończyła się niepowodzeniem lód pękał przy samym brzegu. Czołgi i artyleria ciężka przeprawiły się prawdopodobnie przez Noteć w okolicach Kobylnik. Do kilkunastometrowej przeprawy wystarczył np. most czołgowy. Pałac w Kruszwicy Wsi należący do niemieckiej rodziny Busse w pierwszych godzinach wyzwolenia padł ofiarą rabunku przez miejscowych. Rabowano wszystko co można było unieść. Świadek, z którym rozmawiałem jako kilkunastoletni wtedy chłopiec po wejściu do pałacu zabrał z piwnic wypchanego ptaka i dwie butelki wina więcej nie zdążył zabrać bo około godziny 10 rano ktoś zaprószył ogień i pałac spłonął doszczętnie. W budynku przy moście na wschodniej stronie jeziora Rosjanie prawdopodobnie po wcześniejszym donosie osaczyli i schwytali 5 esesmanów, których bez zastanowienia rozstrzelali na miejscu. Skąd żołnierze Waffen SS wzięli się w Kruszwicy?
18 stycznia w rejon Inowrocławia skierowano do walki dywersyjno-sabotażowej batalion Waffen SS-Jagdverband Ost. Wydzielony pięcioosobowy oddział wysadził dwa mosty w Kruszwicy po czym czekał do zmroku, aby wycofać się w kierunku północnym. Batalion rozbito w walkach o Inowrocław. Tragicznie zakończyło się zakwaterowanie 19 Rosjan w kamienicy należącej do Pana Jankowskiego (kamienica w której przez wiele lat mieściła się drogeria). Nie umiejący obchodzić się z delikatną konstrukcją lamp gazowych doprowadzili do tego, że ulegli śmiertelnemu zatruciu się gazem. Już w dniu 21 stycznia komendantem wojskowym miasta zostaje major Płachotny, który bierze sobie na kwaterę pałac w Kobylnikach. Następnego dnia zostaje zorganizowana cywilna Rada Miejska Kruszwicy na czele z inż. Napoleonem Billertem pracownikiem cukrowni, działaczem PPS, który został pierwszym tymczasowym powojennym pełniącym obowiązki Burmistrza Kruszwicy. Jeden z świadków tamtych dni opowiadał o kwaterujących w jego domu oficerach Armii Czerwonej. Między domownikami, a żołnierzami wywiązała się długa dyskusja i nawiązała się nić sympatii tak, że po tym jak żołnierze poszli dalej na front przez jakiś czas korespondowali z kruszwiczanami do czasu, kiedy jeden z nich poległ, a drugi po zakończeniu wojny wrócił do ZSRR.
Te kilka faktów podanych przez świadków przybliżają nam ten trudny dla naszej historii czas. Dzisiaj należy oddać cześć Tym, którzy w mroźny styczniowy dzień 21 stycznia wyzwolili Kruszwicę od Niemców. To co nastąpiło później to już inna historia. Wtedy 21 stycznia 1945 roku słowa wolność i wyzwolenie dla mieszkańców Kruszwicy miały tylko jedno znaczenie.







