
Przeglądając portal Twoja Kruszwica przeczytałam wspomnienia o lekarzu dr Edmundzie Zientarskim, którego mój ojciec Jan Zawadzki znał jeszcze sprzed Wojny. Komentarz „Wodomierza” umieszczony pod wspomnieniami brzmiał: Brakuje mi jedynie tutaj naszego dentysty pana doktora Zawadzkiego, który był prawdziwą instytucją i potrafił niesfornego pacjenta, który zaniedbał leczenie zębów, na ulicy nakłonić do wizyty w jego gabinecie. Poczułam się wezwana do odpowiedzi i z radością postanowiłam odpowiedzieć na to wezwanie.
Jan Zawadzki urodził się w 1906r. w miejscowości Lubotyń w powiecie kolskim z ojca Władysława i matki Marianny z domu Andrzejewskiej, a miejscem urodzenia była leśniczówka. Jego dziadek Grzegorz, borowy, był uczestnikiem Powstania 1863r. Uczył się początkowo w Gimnazjum we Włocławku, a po przeniesieniu się rodziców do Międzylesia k. Damasławka, kontynuował naukę w Nakle, gdzie otrzymał świadectwo dojrzałości. W 1928r. rozpoczął studia w Państwowym Instytucie Dentystycznym w Warszawie. W 1932r. otrzymał dyplom lekarza – dentysty i w tym samym roku rozpoczął pracę w Kruszwicy. Kruszwicę znał już wcześniej, podziwiał i wybrał na miejsce swojego zamieszkaniu i pracy. Była to miłość od tzw. pierwszego wejrzenia. Był lekarzem głównie pacjentów Ubezpieczalni Społecznej więc dochodów nie miał dużych. Udzielał się społecznie w kruszwickim kole Polskiego Czerwonego Krzyża. Kruszwickie Koło PCK utworzono w 1919r., było jednym z dwóch pierwszych kół PCK jakie powstały w Polsce. Kochał Tatry, jeździł tam na wędrówki (czasem z dr Zientarskim). Dwa tygodnie przed wojną poślubił Alicję Dłużniewską, również absolwentką Inst. Dentystycznego w W-wie.
W dniu wybuchu II wojny światowej pojechał do Warszawy, zgłosił się w Zarządzie Głównym PCK, ofiarowując swoją pomoc. Po upadku stolicy wrócił do Kruszwicy, gdzie został aresztowany i osadzony w więzieniu w Inowrocławiu, gdzie przeżył tragiczną noc z 22/23 października, kiedy to zamordowano w bestialski sposób 56 osób głównie inteligencji inowrocławskiej, a potem wywieziony daleko na wschód Polski do Świerza w pow. Chełmskim. Dzięki działaniu Powiatowego Komitetu Pomocy Polakom w Chełmnie wraca z zesłania i udaje się do Radziejowa, gdzie na wygnaniu jest żona w zaawansowanej ciąży. Okupację spędzają w Radziejowie, będąc jedynymi lekarzami-dentystami na tym terenie.
W marcu 1945r. wraca do Kruszwicy z większą już rodziną. Działa aktywnie społecznie i zawodowo, jest radnym i vice-burmistrzem miasta. Współorganizuje Stronnictwo Demokratyczne, uczestniczy w reaktywowaniu Koła PCK, którego od 1945r. był vice-prezesem, potem prezesem aż do śmierci. Jego wieloletnią pracę aktywnego działacza kruszwickiego Koła PCK opisali panowie Stefan Stybor i Roman Tschurl w książce pt. „Z dziejów Polskiego Czerwonego Krzyża w Kruszwicy w latach 1919-2002”. Napisali:
„Odbudował i doprowadził do świetności działalność Terenowego Koła PCK”. Bardzo im dziękuje, gdyż nie o wszystkich jego zasługach wiedziałam. Bardzo przeżył skreślenie jego i żony z listy wyborców do pierwszych po wojnie wyborów, pisał: uważam decyzję Komisji jako sponiewieranie godności Polaka, obywatela i człowieka…”. Pracował przede wszystkim intensywnie zawodowo, miał bardzo dużo pacjentów w Przychodni Dentystycznej, potem w domu. W ramach profilaktyki badał dzieci Szkół Podstawowych, przez kilka lat brał udział w akcji higienizacji wsi. Pod koniec 1965roku poczuł się słabiej, zbadał go znany inowrocławski lekarz dr Sylwester Ranus i natychmiast skierował na diagnostykę do szpitala w Poznaniu, gdzie miałam staż podyplomowy. Wyniki badań zaskoczyły lekarzy, stwierdzono znaczne uszkodzenie szpiku wskazujące na białaczkę popromienną. Przyczyną było, że w gabinecie ojca, w którym przyjmował pacjentów w Przychodni Dentystycznej miał zainstalowany aparat rentgenowski… Nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. W ostatniej chwili, ponaglana przez prof. K. Wysockiego, zawiadomiłam mamę. Zmarł 15 stycznia 1966r. w 60-tym roku życia. Miał przy sobie zrozpaczoną najbliższą rodzinę.
W 2009r. z okazji 90-lecia działalności PCK w całej Polsce zasadzono 100 dębów symbolizujących zasłużonych działaczy tej organizacji. Kruszwickie Koło Polskiego Czerwonego Krzyża nadało dębowi imię Jan Zawadzki.
Grażyna Wachowska, córka
Poznań, 22.02.2016r.
Nekrologi oraz kondolencje zamieszczone w lokalnej prasie:




Pierwotna wersja artykułu zamieszczona była na portalu TwojaKruszwica.tk
Archiwalny komentarz z portalu:
